Piątkową premierę "Domu na granicy" Sławomira Mrożka w inscenizacji i reżyserii Andrzeja Jakimca w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Al. Węgierki widownia odbierała emocjonalnie i nagrodziła zasłużonymi owacjami.
Były to równocześnie brawa dla autora dość dawno napisanego scenariusza, który wyprzedzał swój czas i okazał się bardzo przystający do obecnej rzeczywistości. Nie bez powodu Mrożek zasłużył na tytuł "niezmordowanego długodystansowca". O "Domu na granicy" zamieszczono w ulotce-programie dość przewrotną notę odautorską: "Niniejszy utwór nie jest utworem teatralnym w tym sensie, że nie został napisany z myślą o scenie. Powstał jako adaptacja filmowo-telewizyjna, dokonana przeze mnie na podstawie mojego własnego opowiadania pod tym samym tytułem. Być może, da się tę adaptację opowiadania przerobić dla zaadaptowania jej przez teatr, który zaadaptuje środki pozateatralne, aby się zaadaptować do współczesności. W każdym razie niech nikt nie powie, że kiedy adaptowano, ja stałem z boku ". Spektaklowi przysłużyła się "zagranica": scenograf Borys Gierłowan z Białorusi, kompozytor Oleg Janczenko z Rosji oraz choreograf Leokadia Dabużinskaite