- Czasem spoglądam na tę maleńką widownię, która nie zawsze jest pełna i myślę, o co tu w ogóle chodzi. Dlaczego ja tutaj siedzę, sam piszę piosenki, sprowadzam młodych aktorów? Po co ja to robię? Dla ilu osób? Dlaczego nie można w tak dużym mieście zorganizować 80 ludzi na widowni, gdy dookoła jest Kowal, Włocławek, Gostynin? Dlaczego ich nie ma? - JAN NOWICKI o swoim spektaklu "Rozmowy z Piotrem" w Teatrze Dramatycznym w Płocku, o aktorstwie i Kowalu.
Z Janem Nowickim [na zdjęciu] rozmawia Lena Szatkowska: Podobno lubi pan prowokować i może dlatego sporo pan w Płocku namieszał. - Zastanawiałem się nad rozmową z panią. Generalnie uważam prasę za byle co. Nasza rozmowa jest w ogóle bez sensu, bo pani i tak zrobi z nią, co chce. Na przykład wywoła jakiś nieistniejący konflikt. Ja się dowiaduję z miejscowej prasy, że jestem skłócony z dyrektorem Mokrowieckim, że zrobiłem przedstawienie, które jest próbą intelektualnej wytrzymałości płocczan. Czy płocczanie rzeczywiście nie potrafią zrozumieć prostej piosenki? Żyjemy w czasach tchórzowskich, gdzie mało kto zdobywa się na coś takiego, jak własne zdanie. Ja zawsze starałem się być sobą. To, że mówię, że ktoś jest cymbałem, to nie znaczy, że prowokuję albo robię komuś krzywdę. Tylko chcę ratować świat przed zidioceniem. Przynajmniej w tym małym kawałku, na który mogę oddziaływać. Nigdy w życiu nikogo nie prowokowałe