1948. Molier. Do Warszawy w gruzach, w różowym ceglanym pyle przyjechał sam wielki Louis Jouvet ze "Szkołą żon". Nie był zbyt zachwycony odbiorem. "Tu chyba zabili wszystkich, którzy mówili po francusku" - powiedział, sądząc po braku reakcji na poszczególne puenty - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.
2011. Molier. Główną rolę Arnolfa gra jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Reżyser z samego Paryża. Czegóż chcieć więcej. Niewątpliwy sukces 1948. Molier. Do Warszawy w gruzach, w różowym ceglanym pyle przyjechał sam wielki Louis Jouvet ze "Szkołą żon". Nie był zbyt zachwycony odbiorem. "Tu chyba zabili wszystkich, którzy mówili po francusku" - powiedział, sądząc po braku reakcji na poszczególne puenty. Przedstawienie było pyszne. Jouvet - współtwórca wielkiej reformy razem z Dullinem i Copeau - ponad naszą miarę. Chociaż przypominam sobie Janka Kreczmara palącego w przerwie sporta w szklanej lufce jak wzruszał ramionami - "Władziula by to lepiej zagrał". Władziula, czyli Grabowski. Ja natomiast pomyślałem, że jeżeli za 30 lat zagram Arnolfa, to znaczy, że słusznie zostałem aktorem. No i co? 1978. Molier. Równo 30 lat później grałem Arnolfa w "Szkole żon" w Teatrze Narodowym. Uznałem, że doszedłem tam, gdzie zamierzałem.