Od jakiegoś czasu w teatrach czuję się jak w księgarniach, gdzie półki uginają się pod najnowszymi tytułami, ale nie ma co czytać. Warsztat młodych aktorów coraz poważniej kuleje. Gdy na scenie jednocześnie znajdą się przedstawiciele najstarszego i najmłodszego pokolenia, różnicę w przygotowaniu aktorskim przede wszystkim słychać - pisze Anna Klimczak w Kulturze Liberalnej.
Ludzie teatru przeżywają ostatnio gorący okres. Rozpoczęli protest przeciw komercjalizacji myślenia o sztuce scenicznej, i o sztuce w ogóle. Na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych każdy spektakl kończył się odczytaniem listu "Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem". Swoje podpisy pod apelem złożyło już ponad dwa i pół tysiąca osób, w tym wielkie nazwiska polskich scen. Adwersarzem protestujących jest nie tylko warszawski Ratusz, ale cały model życia społecznego zogniskowany wokół konsumpcji i maksymalizacji zysków oraz ustawodawstwo, które takiemu modelowi sprzyja. Tymczasem teatralne życie kraju tętni. Młodzi twórcy są przekonani, że trzymają rękę na pulsie przemian społecznych i chętnie wystawiają sztuki nawet jeśli niedopracowane, to z pewnością zaangażowane. "Chcecie, żebyśmy szybko reagowali na aktualne bolączki - zdają się mówić - pozwólcie nam swobodnie pracować!". Wszak od sztuki tworzonej ad hoc nie można oczeki