Można go nie lubić. W dowcipach, jakie wymyśla, prowokacja zajmuje miejsce szczególne, a żart Woody Allena, dotykając rozmaitych cywilizacyjnych uwarunkowań, rzadko oszczędza gatunek homo sapiens. Wprowadzeni do miast-molochów ludzie nie są ani mądrzy, ani szlachetni, ani piękni. Ich nieudacznictwo autor zaznacza najpełniej, kiedy portretuje siebie w serii absurdalnych wypadków. Jednak zdarza się często, że ten nieporadny, znerwicowany okularnik rozpoczyna przypadkowy wyścig z techniką. I wcale nie przegrywa. "Dla mnie absolutnie najlepszą sprawą byłoby, gdyby ludzie mogli się śmiać, a mimo to jeszcze coś odczuwać. Jeśli nie osiągnę tego, to drugą najlepszą sprawą byłoby, gdyby się śmiali, a przy tym jeszcze myśleli. A trzecią, najlepszą, gdyby się po prostu tylko śmiali". Co prawda, są to sformułowania w duchu: chodź uważnie, i tak złamiesz nogę, faktem jednak jest, że trudno byłoby wśród Allenowych komedii wskazać osobne miejsce ga
Tytuł oryginalny
Gra z Woody Allenem
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 7