"Maria Stuart" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku - dodatku Kultura.
Nie ma w tym przedstawieniu romantycznej legendy o dobrej królowej padającej ofiarą złej siostry. "Maria Stuart" w Teatrze Horzycy w Toruniu obywa się bez ciepła czy empatii. Radykalnie skrócony tekst, zimna scenografia. Do kosza poszedł koloryt epoki elżbietańskiego renesansu I nie ma w przedstawieniu Grzegorza Wiśniewskiego dobrej i czułej Marii Stuart. Maria Kierzkowska gra kobietę, która wszystkie swoje siły musi zmobilizować dla obrony swoich praw i walczy o nie bez względu na koszty i upokorzenia. To nie jest Maria przekazana przez legendę i dramat Schillera oraz późniejszych romantyków. Mogłaby być godną partnerką Elżbiety (Jolanta Teska), bo ta wbrew legendzie i tradycji pod pozorem beznamiętności jest od toruńskiej Marii wyraźnie słabsza psychicznie. Uwięziona szkocka królowa mimo prób zdobycia samodzielności to tylko pionek na dworskiej planszy wiecznej gry we władzę. Wiśniewski wyeliminował wszystkie postaci "uczłowieczające" ten św