Czasem, gdy przedstawienie nie jest najwyższego lotu, niemiłe wrażenie związane z całością zrekompensować może przyjemność wypływająca z obejrzenia choćby krótkiego, ale mistrzowskiego momentu - znamiennego ruchu aktora, jego osobliwej i szczególnie intensywnej obecności, intrygującej zmiany, którą wnosi w przestrzeń sceniczną. Tak jest w wypadku nieudanego przedstawienia Gracza we wrocławskim Teatrze Polskim. Warto je obejrzeć ze względu na aktorstwo Henryka Niebudkaw roli Mr Astleya. Nieznacznie przygarbiona sylwetka, płaskostopie, nieruchome spojrzenie, słowa precyzyjnie wymierzone w takt flegmatycznej intonacji, posuwisty krok (jakby wstęp do fokstrota), "niespotykanie spokojny człowiek" nawet wtedy, gdy lekko unosi głos - słowem, angielski gentleman w całym swoim blasku i śmieszności jednocześnie. Epizody, w których występuje Niebudek, absorbują uwagę widza na około piętnaście minut. Piętnaście minut t e a t r u na sto sześćdziesiąt
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 10