Spektakl ten, jak żaden inny na tegorocznym Dialogu, zachwyca formą i daje widzom dużą dawkę pozytywnej energii - o "Leonce i Lena" w reż. Zoltána Balázsa z Maladype Szinház z Węgier prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog Wrocław" pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.
Zoltán Balázs zaprosił polskich widzów na spektakl, który przypomina niejako czytanie "Gry w klasy" Cortazara. "Leonce i Lena" w wykonaniu węgierskiego Teatru Maladype to przykład teatralnej liberatury (a nawet rodzaj hybrydy -"teatratury"); to spektakl, który wybiega poza tekst i proponuje konkurencyjną dla słowa formę. Publiczność do pewnego stopnia może samodzielnie skomponować kształt przedstawienia, a ostatnia scena jest odgrywana z jej udziałem. Dwoje z widzów ma za zadanie wcielić się w role tytułowych bohaterów w momencie, w którym młodzi wyznają sobie uczucie. Reżyser nie pozwala nawet na dozę improwizacji - wszystko powinno odbywać się według jego instrukcji. Pomimo tego scena miłosna jest najmniej przewidywalna - ta wersja "Leonce'a i Leny" zależy wyłącznie od nas samych. Balázs przygotował po cztery warianty każdej z dwudziestu pięciu części dramatu Büchnera. Daje to aż sto różnych scen - różnią się od siebie obsadą, stylem