"Kto się boi Wirginii Woolf" w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze IMKA w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Na razie nie zanosi się na rzeź. Owszem, Marta i George, małżeństwo z długim stażem, nie szczędzą sobie złośliwości. Ona, córka rektora uczelni, wypomina mężowi, szefowi katedry historii, brak ambicji, a on odwdzięcza się docinkami o jej alkoholizmie. Prawdziwa gra w poniżanego zaczyna się dopiero wraz z pojawieniem się nocnych gości - nowego na uczelni biologa z ambicjami i jego głupiutkiej żony. Ich przybycie to okazja do pojedynku, który doprowadzi wszystkich do upokorzenia. "Kto się boi Virginii Woolf", jedna z najlepiej napisanych sztuk amerykańskich w duchu strindbergowskim, gdzie bezwzględna walka płci została rzucona na współczesne tło społeczne, od lat kusi aktorów. Albee oferuje bowiem mięsisty materiał do kreacji nie tylko potworów, lecz także błyskotliwych sadystów, potrafiących łączyć udrękę z zabójczym poczuciem humoru. Mikołaj Grabowski już trzeci raz podjął się reżyserii tego dramatu i sam - również po raz trzeci,