Postawił Boga ponad teatr. I ważny był dla Niego każdy człowiek Mógł poświęcić się karierze aktorskiej, wybrał jednak kapłaństwo. I to z jakim skutkiem! Takiego księdza nie spotyka się co dzień. W środę Gorzów pożegnał ks. prałata Witolda Andrzejewskiego.
To był człowiek wychowany na trzech podstawowych wartościach. Bogu. Honorze. I Ojczyźnie - mówi mi Jarosław Porwich, przewodniczący gorzowskiej Solidarności. Wspominam z nim człowieka, którego śmierć opłakiwały w ostatnim tygodniu tysiące gorzowian - księdza Witolda Andrzejewskiego. Kapłana, którego życiorys z trudem można byłoby zmieścić w jednej książce, a co dopiero w artykule. Kapłana, którego rola, nie tylko dla Gorzowa, była wyjątkowa... Witold Andrzejewski urodził się 5 kwietnia 1940 r. w litewskim Kownie. W tym samym roku w Charkowie zginął jego ojciec. Andrzejewskiemu została tylko matka. To właśnie obok jej grobu na gorzowskim cmentarzu został pochowany w ostatnią środę. Gdy miał 20 lat, Andrzejewski zaczął występować w gorzowskim teatrze. - To był dobry aktor. Był ulubieńcem ówczesnej dyrektor, pani Ireny Byrskiej - opowiada dzisiejszy szef Teatru im. Osterwy Jan Tomaszewicz. Aktorska pasja została w ks. Andrzejewskim prz