Kiedy mniej więcej przed rokiem Teatr Powszechny w Warszawie otwierał swą działalność "Sprawą Dantona" Przybyszewskiej istniała obawa, że oto coś się zmieni w zastałej już od kilku sezonów geografii teatralnej. Miło donieść po kilkunastu miesiącach, iż - jak na razie - niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Nowo otwarta scena zdołała w imponująco krótkim czasie osiągnąć stan stagnacji, do której jej starsze stołeczne koleżanki zmierzały, co to kryć, latami. Jeśli nie liczyć przedstawienia inauguracyjnego, repertuar i forma kolejnych premier kształtowały się tak, by nie budzić w nikim złych myśli i zazdrości. Dotyczy to w całości także wystawionego ostatnio utworu pod znanym skądinąd tytułem "Nie-Boska komedia". Jest to sztuczka kostiumowa, poświęcona jakimś ruchom społecznym, z gatunku owych licznych utworów, które ubóstwem wyobraźni odbiegają od wszelkiej fantastyki czy poetyckości, a pogardą dla realiów - od dzieł natural
Źródło:
Materiał nadesłany
"Polityka" nr 9