"Sieroty" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Filip Przepełski w Newsweeku.
Dennis Kelly to facet z miasta. Rzucił szkolę, gdy miat 16 lat, pracował w supermarkecie i stamtąd trafił do świata teatru. Przypadkiem poznał tam grupę artystów i w wieku 30 lat napisał pierwszą sztukę sceniczną. To byto w 2000 roku. Wzbudziła zainteresowanie, więc zaczął regularnie pisać kolejne i zdobywać rozgłos. "Sieroty" miały premierę w 2009 roku, a teraz zostały wystawione w Polsce. Kelly pokazuje historię trójki bohaterów: małżeństwa Danny'ego i Helen oraz jej brata Liama. Nagłe przybycie do ich mieszkania tego ostatniego - zdenerwowanego i zalanego krwią - staje się zapowiedzią serii komplikacji, z którymi pozornie szczęśliwa rodzina będzie musiała się zmierzyć. Sztuka nie pozostawia wątpliwości, że świat jest zły, choć umie ukrywać tę złą stronę pod maskami, mitami, kulturalnymi gestami. Kelly wprawdzie niczym widza nie zaskakuje, ale pisze dosadnym, emocjonalnym językiem, który jest jak dobrze naostrzony nóż i pozbawia