EN

2.06.2000 Wersja do druku

Gorzka miłość

"Krwawe gody" Jana Szurmie­ja są na pewno bardzo ko­lorowe, mocno roztańczo­ne i pięknie brzmią, ale są bez żaru i - mimo obfitości promenad, pawan i pochodów - nieco bezkształ­tne. Poza kilkoma drapieżnymi scenami tańca oglądamy patetyczne i marudne przemarsze wśród efektownych, acz "tymczasowych" dekoracji. Jest dyna­micznie, gdy przez scenę cwałuje tabun ogierów ze snu bohaterów, pojawiają się nocni skoczkowie, krąży zdemasko­wany Zorro, toczą się weselne pocho­dy, odbywają się pojedynki na noże ku­chenne, pojawia się wreszcie kwadryga w zascenium żywcem zdjęta z Bramy Brandenburskiej. Ale prawdy o miłości tu nie ma, bo nie ma klarow­nej scenicznej formy. Rzecz dzieje się gdzieś w latach 20. naszego wieku. Panna Młoda (Marta Bizoń) doprowadza do wściekłej rywali­zacji dwóch amantów: oblubieńca i ko­chanka. Samotna bohaterka mieszka na pustkowiu, jest piękna, każdemu może więc zamieszać w głowie. Trzeba przy­znać, że w je

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gorzka miłość

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Dolnośląska nr 128

Autor:

PL

Data:

02.06.2000

Realizacje repertuarowe