Nie był to spektakl łatwy w odbiorze. Już cnoty dlatego, że dezorientujący; wszyscy, którzy otwierając telewizor wiedzieli, że chodzi o sztuka Maksyma Gorkiego, poczuli się jak gdyby wprowadzeni w błąd "Letnicy" tylko w niewielkim stopniu przypominają "Jegora Bułyczowa", "Na dnie" czy "Mieszczan". Dezorientująca jest przede wszystkim amorficzność tego utworu, w którym nie znajdujemy, prawdę mówiąc, "fabuły" czy "akcji", jak również nie ma w nim "bohatera". Bohaterem jest zbiorowość, grupa letników ze sfery mieszczańsko-inteligenckiej spędzających swe wywczasy z dala od stolicy. A właściwa akcja nie rozgrywa się w sposób widzialny - nie są nią przecież te niekończące się potykania osób o siebie, wymijania, uciekania, powroty, spięcia; istotna akcja toczy się wewnątrz tych osób uświadamiających sobie nagle rzeczy, które zagłusza w mieście zgiełk codzienności. Pomysł ten nie jest zbyt oryginalny, nie są też oryginalne smutne konkluzje
Tytuł oryginalny
Gorki w mniej znanej postaci
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran nr 27