„Sprawa Rity G.” Jolanty Janiczak w reż. Darii Kopiec w Teatrze TV. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze dla Wszystkich.
Telewizja Polska coraz obficiej korzysta z dokonań Teatroteki Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. W niszowej TVP Kultura pokazano do tej pory „Cichą noc”, „Falowiec”, „Porwać się na życie”, „Zakład karny – o stówę”, a 14 lutego 2022 r. – już w paśmie przeznaczonym od lat w TVP 1 dla Teatru Telewizji – wyemitowano „Sprawę Rity G.” w reżyserii Darii Kopiec.
Ten awans na główną antenę mógł być spowodowany faktem, iż „Sprawa Rity G.” otrzymała w 2018 roku Grand Prix II festiwalu Teatroteka Fest i kilka innych nagród, w tym aktorskich i za scenografię, oraz zebrała laury na festiwalach w Vancouver i Houston. Choć osobiście wolałbym, żeby Telewizja Polska, miast przypisywać sobie czyjeś sukcesy (nie tylko w obszarze kultury – vide: wypowiedzi prezesa Kurskiego i komentatora Babiarza na temat olimpijskiego medalu Dawida Kubackiego), sama wyprodukowała spektakl, który po wielu latach można by z przyjemnością obejrzeć, tak jak niedawno przypomniany „Irydion” Krasińskiego w reżyserii Jana Englerta czy „Indyk” Mrożka (reżyseria: Jerzy Goliński).
Spektakl Darii Kopiec jest adaptacją sztuki Jolanty Janiczak zatytułowanej „Sprawa Gorgonowej”, jak znany film Janusza Majewskiego z 1977 roku, w którym znakomicie rolę tytułowej Gorgonowej zagrała Ewa Dałkowska, a obok niej wystąpiły takie tuzy aktorstwa polskiego, jak Roman Wilhelmi, Mariusz Dmochowski, Aleksander Bardini czy Andrzej Łapicki. Film Majewskiego w głównej mierze skupiał się na odtworzeniu przebiegu budzącego ogromne zainteresowanie procesu Rity Gorgonowej, oskarżonej o zamordowanie w przedostatni dzień 1931 roku Lusi (a właściwie: Elżbiety) Zarembianki, córki lwowskiego architekta Henryka Zaremby, któremu prowadziła dom i którego była kochanką. Procesu odbywającego się pod mocną presją zbulwersowanej opinii publicznej i mediów. I to właśnie owa „medialność” poszlakowego procesu Rity Gorgonowej staje się głównym elementem wizji artystycznej stworzonej przez duet Janiczak – Kopiec. Bohaterowie w kostiumach Patrycji Fitzet przypominają raczej gwiazdy filmowe, które biorą udział w jakimś reality show, nad którym czuwa amerykański producent (Mirosław Zbrojewicz), do którego stara się doszlusować Detektyw (Michał Bieliński). Obaj panowie dokładają starań, by przedstawienie (tj. proces domniemanej zabójczyni) się nie kończyło i tak naprawdę nikomu, nawet Sędziemu (nieżyjący już Andrzej Blumenfeld), nie zależy na odkryciu prawdy o śmierci młodej Zarembianki. W warstwie fabularnej spektakl Darii Kopiec co prawda stanowi rekonstrukcję wydarzeń z pamiętnej nocy w willi lwowskiego architekta, jest wizja lokalna z udziałem rzeczywistych postaci: Henryka Zaremby (Marcin Czarnik), Lusi (Martyna Byczkowska nagrodzona przez rektora AT w Warszawie za dojrzałość w kreowaniu debiutanckiej roli), Stasia Zaremby (Kacper Olszewski) i samej Rity Gorgonowej (grana przez Monikę Buchowiec, nagrodzoną za „poszukiwanie esencji wielowymiarowej postaci, zarówno w sferze psychologicznej, jak i formalnej”), ale zdaje się, że nie ten wymiar spektaklu jest tu najważniejszy.
Reżyserka robi wiele, by uatrakcyjnić sprawę Gorgonowej, spojrzeć na nią ze współczesnego punktu widzenia. W tym celu zmienia konwencje prezentacji wydarzeń, nie unikając przy tym form quasi kabaretowo-musicalowych pozwalających na pewną trywializację tragicznej śmierci młodej dziewczyny, z potencjalnej morderczyni czyni kobietę odważną, gotową wziąć udział w toczącej się wokół niej grze medialnej. Służy temu również specyficzny język (naturalistyczno–gorszący), którym posługują się bohaterowie, a zwłaszcza panie wyjęte niejako z ruchów feministycznych. Momentami odnosi się wrażenie, że tych reżyserskich (a pewnie i w dużym stopniu autorskich) „fajerwerków” jest za dużo, co z kolei nie tylko rozbija spójność opowiadanej historii, ale również kieruje spektakl Darii Kopiec w stronę teatru mocno formalnego, mającego szokować, prowokować, nie do końca zrozumiałego. A nie takiego „show” widzowie telewizyjnej Jedynki, jak się wydaje, oczekują. Kiedyś takie awangardowe spektakle pokazywano w Studiu Teatralnym Dwójki.