"Sprawa Gorgonowej" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej, Wysokich Obcasach.
Biedna Lusia ginie we własnym łóżku. Kto ją zamordował? Podejrzenie pada natychmiast na Gorgonową, choć żadnych dowodów nie ma. Czy piękna Rita jest sprawczynią, czy ofiarą? Oj, nie mają szczęścia Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin do Starego Teatru, nie mają. To ich druga po "Towiańczykach, królach chmur" realizacja na krakowskich dechach i znowu nieudana. A miało być tak pięknie. Bo i oni zdolni, i aktorzy cudowni, no i temat - najgłośniejsze morderstwo międzywojennej Polski, a w jego cieniu miłość, nienawiść, rodzinne sekrety, mezalians. No, wszystko, czego trzeba, by widza podniecić. Przenosimy się zatem do Lwowa lat 30., do willi architekta Henryka Zaremby (Juliusz Chrząstowski), który od kilku lat ma romans z zatrudnioną przez siebie guwernantką Ritą Gorgonową (Marta Ścisłowicz), pochodzącą z austro-węgierskich nizin społecznych. Dzieci Zaremby jej nie akceptują, a już na pewno ani Staś (Krzysztof Zarzecki), ani Lusia (Jaśmina Pola