- Trzeba wyjść na scenę, swoje odegrać i posłuchać, jak oni reagują. To jest największy kłopot, ta publiczność - mówił MAREK PEREPECZKO w jednym z ostatnich wywiadów.
Odszedł w nocy z 16 na 17 listopada. Cicho, tak jak cicho i skromnie żył. Nie narzucał się i nie domagał: ani uwagi, ani tym bardziej zaszczytów. Wielka wrażliwość, z jakiej słynął, w połączeniu z ogromną popularnością i posturą były czymś zaskakującym i rozczulającym. W wywiadzie udzielonym dziesięć dni przed śmiercią Marek Perepeczko powiedział: "To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał". Nie miał racji. Nie zamawiajcie mi góralskiej kapeli na pogrzeb - żartował, puentując w ten sposób lekkie znużenie janosikową sławą. To typowy dla niego przykład autoironii i czarnego humoru. Lubił tak rozmawiać. Ale mówił też o śmierci całkiem poważnie i to bardzo niedawno. Publikujemy wywiad, jakiego Marek Perepeczko udzielił dziesięć dni przed swym odejściem. To niezwykła rozmowa, chwilami metafizyczna. Wrocław, 6 XI, parę minut przed osiemnastą. Sala widowiskowa Centrum Sztuki Impart pęka w szwach. Może pomieści�