Co za paradoks! Uznani, rozpieszczani przez publiczność i prasę młodzi aktorzy wystawili opowieść o ludziach, którzy nie osiągnęli w życiu nic, prócz alkoholizmu i gruźlicy. Kiedy taki zespół jak Montownia bierze na warsztat taką powieść jak "Wspólny pokój", to nie jest przypadek. Autorzy najbardziej błyskotliwego debiutu ostatnich lat nagle robią spektakl o swoich dwudziestoparoletnich rówieśnikach, początkujących pisarzach i studentach, którzy w latach 20. klepią biedę w zatłoczonym mieszkaniu na warszawskim Nowym Mieście, bez szans na sukces. O co chodzi? Chyba jednak nie tylko o artystyczną mitologię. W przedstawieniu zrealizowanym we współpracy z teatrem Studio nie ma nostalgii, jaką miał wystawiony w tym samym teatrze spektakl "La Boheme" Jerzego Grzegorzewskiego, poświęcony cyganerii modernistycznej. Młodsza o 20 lat cyganeria warszawska, o której opowiada powieść Uniłowskiego, jest odpychająca i brudna, śmierdzi wódką, pluje krwi
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta wyborcza - Stołeczna, nr 262