Kochany Jerzy! Na Święta pojechałem na wieś, nad Wigry, żeby spokojnie popisać i poczytać. To był główny plan. Jak zawsze w życiu - na planach się skończyło. Przeczytałem mało, napisałem jeszcze mniej. Rolnik polski (dawniej chłop) wita bowiem Święta prosto acz skutecznie: urzyna się z radości, że się Bóg narodził. A potem już puk, puk i łup, łup do drzwi: - Zejdź do nas Stachu, co ty tam robisz? - Kłamię, że śpię, bo co? Mam się przyznać, że czytam Wata? - Jak ja te książki twoje widzę - powiedział kiedyś sąsiad - to już mnie głowa boli. A przeczytać? To gorsze niż do więzienia. Odkładam więc Wata, zakładam buty i idę do sąsiadów. Ach, jak wesoło! Choinka się świeci, dzieci i kobiety w telewizor patrzą, a my pijemy, pijemy, pijemy. Po królewsku pijemy. Po królewsku, bo przecież "Olbracht w Krakowie berdyszem rażony, Gdy się pijany uwijał po rynku; Stefan, ów Stefan działami wstawiony, Połknął śmierć w Grodn
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny z 7.I.1991