Mgła na pl. Defilad podniosła się, ukazując siedzących przy stole wąsatych mężczyzn. Piłsudski, Dmowski, Nietzsche i inni patrioci, wskrzeszeni w ramach programu "Sto wskrzeszeń na stulecie Polski" - pisze Michał Walczak, współtwórca Pożaru w Burdelu, w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.
Przemierzając pogrążony w smogu betonowy las, David Bowie dotarł do otwartej przestrzeni, podobnej do Alexanderplatzu, i uśmiechnął się. Nagra album, którym powróci do żywych, z napisanymi w zaświatach przebojami. Berlin zawsze go inspirował i odradzał - będzie głównym tematem płyty - ścieżki dźwiękowej miasta przyszłości, Nacjopolis. Nagle z trybuny honorowej krzyknął do niego łysy gnom. Znał ten język. Gnoma. Miasto. Odwiedził je w 1973, wracając z ZSRR. To nie Berlin. To Warszawa. Gomułka wycałował go, szepcząc: "Witamy wśród wskrzeszonych, towarzyszu Bowie". David chciał uciec, gdy nagle usłyszał znajomą muzykę i głos zawodzący: "Sula vie di lejo". To był jego głos i jego "Warszawa", piosenka napisana na album "Low". Mgła na pl. Defilad podniosła się, ukazując siedzących przy stole wąsatych mężczyzn. Piłsudski, Dmowski, Nietzsche i inni patrioci, wskrzeszeni w ramach programu "Sto wskrzeszeń na stulecie Polski". Co wśród