W Ameryce artysta musi czymś zaskoczyć publiczność.
"Ferdydurke", zrealizowane przez dwa lubelskie zespoły Provisorium i Kompanię Teatr, od prawie trzech lat udowadnia kilka tez niemożliwych. Jest spektaklem ambitnym i zarazem komercyjnym, bywa grane w wersji polsko- i angielskojęzycznej. Podczas tegorocznego edynburskiego festiwalu otrzymał prestiżowe wyróżnienie Fringe First. ŁUKASZ DREWNIAK: Dlaczego gracie "Ferdydurke" po angielsku? JANUSZ OPRYŃSKI (Provisorium): Są dwa sposoby na zaistnienie na światowym rynku. Pierwszy to objazd teatralnej Europy, udział w markowych festiwalach, jak Edynburg. Drugi - wyprawa do jaskini lwa, czyli do Stanów Zjednoczonych. Żeby nie być skazanym wyłącznie na publiczność polonijną lub garstkę teatromanów, trzeba grać po angielsku. Ludzi zniechęca spektakl w nie znanym im języku, niepopularne są słuchawki z lektorem czytającym tłumaczenie albo napisy wyświetlane nad sceną. W zeszłym roku, planując nasze amerykańskie tournée, poprosiliśmy o pomoc gombrowiczolog