"Ślub" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Adriana Świątek w Opcjach.
Obszar gry w "Ślubie" Witolda Gombrowicza wyłania się z ciemności - zauważa Anna Krajewska w tekście Ceremonie Gombrowicza. W inscenizacji Jerzego Jarockiego, zanim ukaże się nam "krajobraz przygniatający, beznadziejny" - jak czytamy w pierwszym akcie dramatu - wznosi się zasłona, rozsuwa się czarna kurtyna. Za tym miejscem granicznym między sceną a widownią, aktorem a widzem, między jawą a snem "Pustka. Pustynia. Nic". "Ślub" Pawła Wodzińskiego, zrealizowany w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, również rozpoczyna się w ciemności. Jednak obraz świata przedstawionego, który wyłoni się z mroku sceny, będzie zupełnie inny od zakodowanego w tradycji teatralnej obrazu Jarockiego. Spektakl Jarockiego kierował uwagę odbiorcy ku metafizyce, oprowadzał go po świecie, w którym na dobre zadomowił się absurd. Naturalne prawo grawitacji zostało odwrócone, ale człowiek zawieszony między niebem a ziemią poszukiwał zagubionego "ja", wątpił w "ja", kreował