- Nie chcę się angażować w całą tę sprawę, gdyż rozstrzygnięcie i tak należy do władz. Wiem tylko, że nie da się prowadzić teatru, bardziej niż jakiegokolwiek innego przedsiębiorstwa, w konflikcie z zespołem. Jeżeli nie zostanie znaleziony kandydat, który zyska zaufanie zespołu, to teatr wiele na tym straci. Nie rozumiem natomiast, dlaczego obsada stanowiska dyrektora teatru stała się przedmiotem kalkulacji politycznych - mówi Maciej Nowak, dyrektor Teatru Wybrzeże. O konflikcie wokół gdańskiej sceny pisze Przemysław Szubartowicz w Przeglądzie.
Konflikt wokół Teatru Wybrzeże nabiera rumieńców, do akcji wkroczyła Liga Polskich Rodzin. Nowak miał odejść, ale nie odszedł. Kruszczyński nie potwierdza, ale i nie zaprzecza. Huelle jest dobry, ale jest zły. Do tego dodajmy ligę Polskich Rodzin i protest części zespołu. O co tu chodzi? O Teatr Wybrzeże. A ściślej - o konflikt, jaki już drugi rok toczy się pomiędzy marszałkiem województwa pomorskiego, Janem Kozłowskim, a dotychczasowym dyrektorem teatru, Maciejem Nowakiem. Poszło o pieniądze, choć niektórzy twierdzą, że nie tylko. Sprawa na pierwszy rzut oka jest prosta: prowadzący od 2000 r. Teatr Wybrzeże Maciej Nowak nie zdołał, zdaniem władz województwa pomorskiego, wyprowadzić placówki z kłopotów finansowych. W grudniu 2004 r. Kozłowski dał Nowakowi ultimatum: albo w ciągu pół roku najsławniejsza gdańska scena stanie na nogi, albo dyrektor będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem. W czerwcu ub.r. okazało się, że Wybrze�