Przyjazd do Gdańsko warszawskiego Teatru Dramatycznego ze "Ślubem" Witolda Gombrowicza, to jeden z lepszych pomysłów dyrektora Stanisława Mureckiego w tegorocznym, letnim sezonie". Zdanie to wypowiedziała moja sąsiadka, osoba wyjątkowo rozmiłowana i oczytana w Gombrowiczu. Istotnie! Pomysł był to bardzo dobry. Gombrowicz z dawna oczekiwany, niby Mesjasz literatury i teatru, nareszcie objawił nam się w pełnej krasie i całej swojej okazałości. Uważam, że po tej konfrontacji prysną mity i legendy, którymi przez wiele lat obrastało nazwisko autora "Operetki". I tak część spektatorów, którym udało się obejrzeć u nas warszawskie przedstawienie powiadała, z nutą zawodu w głosie: więc to tylko tyle? Inna część mówiła, że gdyby pokazano ten "Ślub" w końcówce lat pięćdziesiątych (część będąca na bakier z realizmem), to niewątpliwie byłby on prawdziwą rewelacją teatralno-literacką. A tak, po Witkacym, po francusko-angielskich no�
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 183