"Operetka" Michała Dobrzyńskiego w reż. Jerzego Lacha w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Małgorzata Komorowska w Ruchu Muzycznym.
Z wielu zapisów własnych, zanotowanych wypowiedzi i relacji wynika, że Witold Gombrowicz miał osobisty stosunek do muzyki - była mu w życiu prawdziwie potrzebna. W warszawskim mieszkaniu rodziców stała mechaniczna pianola, potem szafkowy gramofon z tubą marki "His Master's Voice". Aparaturę odtwarzającą miał w Argentynie, w Berlinie - wszędzie tam, gdzie mieszkał. Kupował płyty i słuchał: Bacha, Mozarta, Schuberta, Brahmsa, Bartoka. Jednocześnie prowokował opinią, że Bach jest nudny. Chopina cenił, lecz traktowania jego muzyki jako narodowego sztandaru nie cierpiał. Muzykę współczesną uważał za degradację, a "tortury Schónberga" za etap ostatecznego rozkładu tej sztuki (co nie znaczy, by jego utworów nie słuchał). Niemal bałwochwalczym kultem otaczał Beethovena. Wskazywał, że jego "Ślub" powinien być traktowany jak partytura symfoniczna. W Komentarzu do "Operetki" zauważył, że "tekst sztuki nowoczesnej coraz bardziej staje się partytur�