Dla widzów olsztyńskich, którzy przed laty, w 1976, widzieli w teatrze olsztyńskim "Iwonę, księżniczkę Burgunda", a ostatnio "Ślub", obie inscenizacje przygotowane przez młodych, niecierpliwych i rozpieranych przez ambicje reżyserów, a ponadto obejrzeli również "Bankiet" Pantomimy Olsztyńskiej, zrealizowany na podstawie opowiadania Gombrowicza, spotkanie z warszawskim przedstawieniem "Iwony, księżniczki Burgunda" z Teatru Powszechnego mogło spowodować szok. I nie dlatego, że (relatywnie rzecz biorąc) tamte były gorsze lub poprawne, a to obejrzane ostatnio znakomite. Przede wszystkim dlatego, że inne. Widzowie poznali po prostu innego Gombrowicza. W wydaniu młodych reżyserów, chętnie przyjmujących w pracy pozycję na klęczkach, teatralny Gombrowicz mógł się wydać dziwnym nudziarzem i awangardowym szamanem, wciskającym nam jakąś prawdę o świecie, której nie jesteśmy w stanie pojąć. Nagle okazało się, że z tekstu Gombrowicza można zrobić co
Tytuł oryginalny
Gombrowicz do śmiechu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Olsztyńska nr 107