"Kosmos" Witolda Gombrowicza w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
W "Kosmosie" powtarza się, że to suma lęków i obsesji i starzejącego się pisarza. Spektakl w Starym Teatrze jest raczej wejściem młodej inteligencji w świat lepki i wujaszkowaty, nie tyle przerażający czy po mieszczańsku sztywny, co męczący, poczciwie pocieszny. "Opowiem inną przygodę dziwniejszą". Zamiast tej pamiętnej Gombrowiczowskiej frazy "Kosmos" Krzysztofa Garbaczewskiego w krakowskim Starym Teatrze otwiera hipnotyczne odliczanie, jak z "Europy" Larsa von Triera. Znajdujemy się w Zakopanem, w zapyziałym pensjonacie, gdzie przybysz Witold, ogarnięty obsesją otaczającej go intrygi, szuka ukrytego porządku o kosmicznym zasięgu. Stara się połączyć elementy urojonej układanki: powieszony na płocie wróbel - to od niego wszystko się zaczyna, patyk na sznurku, pilnik wbity w skórkę od cytryny czy wbita w stół igła. W spojrzeniu paranoika, gdzie wszystko może wiązać się ze wszystkim - nie wiadomo, co ma znaczenie, a co jest go pozbawione.