"Ślub" Gombrowicza pokazany w toruńskim Teatrze Horzycy to przedstawienie wybitne. Piękne w inscenizacyjnej prostocie, miesza metafizykę ze wszystkim, co ludzkie.
Reżyser "Ślubu" to Estończyk Elmo Nuganen. Ignacego zagrał Vladas Bagdonas z Litwy. Cóż wyszło z tego międzynarodowego spotkania? Przedstawienie nieskalane żadnymi "pomysłami na Gombrowicza". Pulsuje w nim myśl - myśl, która stwarza przestrzeń na oczach widza. "Ślub" najczęściej grany był w kontekście wojny czy katastrofy. Nuganen odczytał go jako katastrofę ludzkiej świadomości wystawionej na pokusę nihilizmu i władzy. Wojna, owszem, uderzyła na samym początku przerażającym hukiem w ciemności, gdy Henryk (Sławomir Maciejewski) jeszcze jest żołnierzem i powoli zaczyna swą oniryczną wędrówkę. Śni o domu rodzinnym, a przestrzeń wokół zaczyna zapełniać się wraz z intensywnością go myśli. Pojawia się stół, szafa, krzesła. I w końcu rodzice. Jolanta Teska i Vladas Bagdonas są jednością. Nawet poruszają się tak samo, schodząc bądź wstępując na scenę krokiem tanecznym, równo odmierzonym, jakby w rytm jednego serca. Pięknie b