"Niepokoje" w reż. Sebastiana Krysiaka w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
"Niepokoje wychowanka Torlessa" Roberta Musila to dla mnie zbyt ważna lektura, żebym był w stanie wzruszeniem ramion zareagować na intelektualne harakiri na wybitnym tekście literackim. Być może to w ogóle nie jest utwór, który nadawałby się do teatru? A już na pewno nie dla tych, którzy nie mają pojęcia, za co się zabierają. Opublikowana na początku XX wieku debiutancka, w wielu partiach autobiograficzna powieść Musila, była posępną balladą o dojrzewaniu. Tytułowy bohater w szkole kadetów nie tylko odkrywa własną seksualność, ale także opresję wynikającą między innymi z popędów. Wikłając się w rozgrywkę pomiędzy przyjaciółmi, Reitingiem i Beinbergiem, staje się kimś w rodzaju sumienia i jednocześnie lustra dla oskarżonego o kradzież Basiniego, który dla nich trzech staje się seksualnym fantomem, jednocześnie przyciągającym i odpychającym. Proza Musila była gęsta od niedomówień, w pewnym sensie antycypująca faszyzm, bogata