Fakt, że zaprotestowała właśnie Szczepkowska, wytrąca z ręki broń tym, którzy z Lupy usiłują robić nowego mesjasza polskiego teatru, prowadzącego nas ku nowej świetlanej przyszłości. W tej chwili widać już, że żaden to mesjanizm i profetyzm, a raczej metody szczurołapa, od kilku lat używającego sceny jako słynnej fujarki i wygrywającego melodie prowadzące sporą część polskiego teatru na zatracenie - pisze Tomasz Mościcki w Odrze.
Ostatnie sezony teatralne, choć bogate w różne wydarzenia, odtrąbiane nieustannie rewolucje, zmiany na dyrekcyjnych stanowiskach i towarzyszące im skandale w oczach przyszłego badacza teatru przybiorą prawdopodobnie postać informacyjnego szumu. Ten sezon daje jednak szansę zmiany i ubarwienia tego obrazu. Pojawiło się w nim bowiem wydarzenie bez precedensu, fakt, który z całą pewnością stanie się powtarzaną przez dziesięciolecia anegdotą. Choć to, co anegdotę poprzedziło i co owa anegdota ujawniła - tak zabawne już nie jest. 1. Oto 14 lutego Ad 2010 w Teatrze Dramatycznym, podczas oficjalnej premiery trzeciej części tryptyku Krystiana Lupy, czyli "Persona. Ciało Simone", po kilku miesiącach prób (i błędów - chciałoby się dodać, znając już warunki, w jakich te próby się odbywały) wybitna aktorka Joanna Szczepkowska, wypowiadając kwestię: "Tu jeszcze dalej możesz iść", podeszła do reżysera Lupy, pozdrowiła go na modłę faszystów, a nast