PIERWSZE premiery i pierwsze niepowodzenia. Na czołowej scenie kraju - "Egmont" Goethego. Długie i smutne przedstawienie. Nie wywołując wzruszenia i oddźwiękupłyną ze sceny słowa tekstu, zmieniają się sytuacje i obrazy. Dlaczego? Przecież bliskie są nam zawsze porywy wolnościowe udręczonych ludów, cenimy szlachetność, wielkość bohaterów, buntownicze zrywy przeciw tyranii. Czyżby nie wytrzymała próby czasu konstrukcja tragedii, czy też w potoku słów i racji niezbyt klarownie rysuje się sylwetka tytułowego bohatera, jedynego łącznika między scenami sztuki? Teatr Polski chciał zapewne wpisać na swe konto zasługę wprowadzenia tej tragedii na warszawskie sceny. Niech mu to sumiennie policzą historycy i kronikarze. Na pewno zresztą cenić trzeba próby scenicznej realizacji arcydzieł literatury światowej, tekstów, które nie tracą przecież swej ogólnoludzkiej wymowy. O sukcesie artystycznym tym razem nie może być mowy,
Tytuł oryginalny
Goethe i Teatr Polski
Źródło:
Materiał nadesłany
?