Minęły moje trzy godziny w tej pustce - oto mija godzina przestrogi, czytamy w "Wyzwoleniu" słowa Konrada. Tyleż czasu przeznaczał Wyspiański na inscenizację. W Teatrze Adekwatnym zaś (w Warszawie i w miastach, gdzie zespół grał gościnnie) cały spektakl trwa zaledwie godzinę. Znakomity w konsekwentnym wyborze tekstu, oszczędny w sposobie interpretacji, obudził przed rokiem, po premierze, stare, tradycyjne w Polsce spory, czy można dowolnie adaptować klasyków literatury. Przeciwników ubywa, gdyż coraz częściej utwory wpierw się ogląda, potem zaś czyta, a nie odwrotnie. Niejaki zamęt do tych dyskusji wprowadził film "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland, film niespójny, chyba z niesłusznie wybranym "Wyzwoleniem" jako przykładem sztuki reżyserowanej "gdzieś w terenie" przez karierowicza ze stolicy, pragnącego epatować dziwacznymi pomysłami scenograficznymi, zewsząd naprędce zbieranymi. Przeciwnicy eksperymentów teatralnych odczytywali to przy ok
Tytuł oryginalny
Godzina przestrogi
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Kulturalny nr 3