"Borys Godunow" Aleksandra Puszkina w reż. Petera Steina w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Andrzej Płazowski.
Byłem na "Borysie Godunowie". Faktycznie inscenizacja niesamowita. Każda scena rzeczywiście skomponowana jak dzieło malarskie lub kadr z panoramicznego filmu. Aktorzy niemal stapiają się ze scenografią, tworząc obrazy, które z początku wydają się doskonale nieruchome i płaskie, by dopiero po chwili ożyć i nabrać głębi. Czasem o tym, że znajdujemy się w teatrze, a nie przed rekonstrukcją w rodzaju panoramy racławickiej, przypomina już tylko powolnie unoszący się pod sufitem dym, będący jedyną formą ruchu scenicznego! Stroje i wystrój pełne złoceń i zarazem mroczne, jak w rosyjskiej sztuce sakralnej. Dziecko, które zjawia się Godunowowi jako wyrzut sumienia, mogłoby znaleźć się w horrorze nakręconym przez Kubricka - wydaje się doklejone z innej rzeczywistości i jednocześnie bardziej realne niż wszystko dookoła. Niesłychana inscenizacja, która upodobnia sceny do obrazów filmowych, buduje jednak tak duży dystans między bohaterami i widze