"Oresteia" w reż. Michała Zadary w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Dorota Kozińska w Ruchu Muzycznym.
Z rozmów Iannisa Xenakisa z węgierskim muzykologiem Bálintem Andrásem Vargą można się sporo dowiedzieć. O ile kogoś interesuje kontekst jego twórczości. Warto się na przykład zastanowić, dlaczego Xenakis miał poczucie, że urodził się dwa tysiące lat za późno, dlaczego na paryskim wygnaniu - skazany zaocznym wyrokiem śmierci za działania w ramieniu zbrojnym komunistycznego Frontu Wyzwolenia Narodowego - czuł się w obowiązku spłacić ojczyźnie dług komponowaniem, dlaczego wreszcie tak silnie powiązał swoją muzykę z prawidłami matematyki i architektury, co utrudnia jej odbiór zagorzałym zwolennikom "konceptualnego postmodernizmu". "Oresteia" Xenakisa powstała na zamówienie władz niewielkiego miasteczka Ypsilanti w stanie Michigan, którego nazwa wywodzi się od Dmitrija Ipsilantiego, postaci o nader powikłanym życiorysie. W każdym razie ów carski oficer i syn mołdawskiego hospodara był jednym z bohaterów wojny o niepodległość Grecji. W ro