Organizatorzy sceny płockiej nieuchronnie zmierzają do sytuacji, w której analizę sezonu będziemy opierać na dwóch, może trzech spektaklach premierowych z uzupełnieniem zespołów gościnnych o różnym charakterze i poziomie artystycznym - pisze Jarosław Wanecki
w Gazecie Wyborczej - Płock.
Wystarczy powiedzieć, że od września do czerwca płocki afisz wzbogacił się zaledwie o pięć tytułów, w tym jeden należy potraktować jako wznowienie po poprawkach. Z niewiadomych przyczyn teatr płocki zaprzestał produkcji nowych bajek czy szerzej - spektakli dla młodszego widza, które obok fars ratują średnią frekwencję. Nawet najbardziej udany lifting, odmłodzenie postaci, zmiana akcentów, poprawki w dekoracji i kostiumach, tak jak w przypadku "Ani z Zielonego Wzgórza", nie jest propozycją przyciągającą bywalców. Szczęśliwie nie zawiódł zaprzyjaźniony reżyser Karol Suszka i młode aktorki, ale warto byłoby wyrwać się ze stereotypu, wszak "Ania..." - samograj - jest jednocześnie inscenizowana w kilku polskich teatrach. Na sylwestra i Nowy Rok, tradycyjnie już, i nie twierdzę, że to zła tradycja, dostaliśmy zaproszenie na farsę. W tym roku wypadło na realizację i gościnny występ Jerzego Bończaka, który przygotował "Chwilę nieuwa