EN

10.03.1995 Wersja do druku

Głowacki wspiera Urbana

Obejrzałem w Teatrze Telewizji nowojorską "Antygonę" Głowackiego w reżyserii Kutza. Sofoklesa było odrobinę, więcej chyba Becketta, Krasińskiego ("Czapa"), turpizmu, Gorkiego ("Na dnie"), Drozdowskiego ("Kondukt"), wreszcie Olgi Lipińskiej. Swinarski parodiując "Rozdroże miłości" Zawieyskiego kończył wołaniem publiczności "Autor! Autor!", dawał długą listę poprzedników i pointował "Zawieyski nie może się dopchać". Byłoby to jednak w stosunku do Głowackiego cokolwiek niesprawiedliwe, ale jego oryginalność polega na czym innym. To zabawne, ale tego rodzaju tematyka nie mogłaby zaistnieć w latach "realnego socjalizmu". Nie z racji polityki kulturalnej i jej decydentów - ci ostatni byliby pewnie bardzo szczęśliwi, gdyby im ktokolwiek dobrowolnie tak zdemaskował rzeczywistość amerykańską. Ale za to opinia niezależna uznałaby takiego Głowackiego czy Redlińskiego za ostatnią reżimową szmatę. Ameryka była przecież niekwestionowaną krainą sz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Głowacki wspiera Urbana

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd Tygodniowy nr 9

Autor:

Piotr Kuncewicz

Data:

10.03.1995

Realizacje repertuarowe