Popularny nad Wisłą "Głowa" - czyli Janusz Głowacki - miał sporo szczęścia, ale nie od dziś wiadomo, że szczęście sprzyja naprawdę dobrym!
To szczęście polegało na tym, iż jego pierwszą emigracyjną sztukę sceniczną pt. "Polowanie na karaluchy" przeczytał sam Arthur Miller, klasyk amerykańskiego pisarstwa teatralnego, i polecił ją (oraz autora) "papieżowi" nowojorskiego teatru - Josephowi Pappowi. "Polowanie na karaluchy" wystawił sławny reżyser, zdobywca Oscara ("Bonnie and Clyde") Artur Penn, a główną rolę kobiecą zagrała Meryl Streep. I tak to Janusz Głowacki z Warszawy niespodziewanie stał się jedną z barwniejszych postaci artystycznego Manhattanu.
W nowej tutejszej rzeczywistości "Głowa" w ojczyźnie bywa często, towarzysko i zawodowo, bo jego kolejne sztuki grywane są w najlepszych polskich teatrach, ze Starym w Krakowie na czele. Jesienią amerykańsko- polski (?) dramaturg przywiózł maszynopis dziełka zupełnie wyjątkowego - "Antygona w Nowym Jorku". Sztukę natychmiast wziął do druku "Dialog", a przygotowaniem prapremiery światowej zajął się stołeczny teatr "Ateneum" pod dyrekcją Janusza Warmińskiego. Najpierw chciał tę "Antygonę" reżyserować sam Gustaw Holoubek, ale tak się w końcu nie stało, i pewnie szkoda. Wreszcie okazało się, że będzie ją inscenizować Izabella Cywińska, była pani minister kultury, i po trzech latach administrowania jest to jej pierwsza praca w wyuczonym zawodzie. Prapremiera polska odbyła się 13 lutego, na cztery tygodnie przed prapremierą amerykańską w Waszyngtonie. Sztuka jest tragifarsą, skromną, ledwie w czteroosobowej obsadzie. Ale za to - jakiej! Absolu