Wypada tylko bić brawo, że w okresie kiedy Teatr "Wybrzeże" zażywa zasłużonego odpoczynku,nie karmi się nas wątpliwej wartości zespołami i spektaklami, obliczonymi na gusty wyrośniętych dzieci, ale zadbano o ciekawy repertuar i teatry, dysponujące często czołową w kraju kadrą aktorską. Mam tu zwłaszcza na myśli Teatr Dramatyczny z Warszawy, a przede wszystkim jego drugi utwór z jakim przyjechał - "Życie jest snem" Pedro Calderona de la Barca, w reżyserii Ludwika René. Obok cech tak charakterystycznych dla teatru hiszpańskiego (jak na przykład do absurdu posunięty problem honoru hidalga), mamy tu również kilka specyficznych szczególików, zwłaszcza ciekawych- dla widzów polskich. Typowe było w dobie renesansu i baroku operowanie metaforyką "geograficzną" i "historyczną" gdy mówiło się o sprawach aktualnych. Ale też przenoszenie akcji na inne obszary było tylko żonglerką intelektualną, pozbawioną walorów poznawczych. Znajduj
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża nr 168