Tym razem pomylił się Boy, uznając "Nasze miasto" za przykład "prostackiego idealizmu i filozofii jakiejkolwiek, byle taniej". Co prawda Thornton Niven Wilder, rówieśnik Faulknera, a rok starszy od Hemingwaya i Fitzgeralda, pozostawał na uboczu głośnych literackich wydarzeń, jednak już powieść "Most San Luis Rey" (1927) zwróciła uwagę krytyki. Dostrzeżono przede wszystkim własny język oraz szczególną umiejętność, łączenia drobnych obserwacji z planem poetyckiej metafory. Kwestii, którym został wierny i w prozie, i w dramacie. Tak samo, jak stale wracał do tezy o wiecznym przemijaniu, broniąc ładu życia i śmierci, a równocześnie dając prymat zasadom godnego człowieczeństwa. I właśnie głos Wildera-humanisty, mimo rozmaitych, nie zawsze potrzebnych przewartościowań stylistycznych, utrwala "Nasze miasto". A jak brzmi dziś, gdy od prapremiery minęło ponad 50 lat - przedstawia zrealizowana ostatnio w Teatrze Dramatycznym insc
Źródło:
Materiał własny
Perspektywy nr 15