Powinno się jednoznacznie ustalić, że szal mogą nosić tylko reżyserzy teatrów repertuarowych, a apaszki, fulary czy chusty mogą być domeną offu i teatru tańca - pisze Piotr Wyszomirski w felietonie dla e-teatru.
Może być nim ostatecznie chusta zawinięta kominowo, dookolnie. Na przykład odpowiednio przygotowana arafatka spokojnie daje radę, co zauważyłem na szyi artysty r'n'rollowego Tomasza "Lipy" Lipnickiego (swoją drogą na początku towarzyszył temu odkryciu lekki szok). Odpada zdecydowanie fular, choć przyznam, że i samo słowo, i desygnat robią wstrząsające wrażenie, bo nikt ich już prawie nie zna i nie widział razem, nie mówiąc o noszeniu. Absolutnie odpada także apaszka, bez względu na to, jak ją dekoracyjnie zawiążemy i jak będzie nie pasować do reszty. Na początku oczywiście, jako niereformowalny dyletant salonowy, po prostu go nie zauważałem. Potem, gdy już nie można było na niego nie zwrócić uwagi, naśmiewałem się przede wszystkim z jego nosicieli, samego pozostawiając bez oceny. Czy zimno czy gorąco, reżyserzy, dramatopisarze, archeololożki kostiumu, antropologowie scenicznego kurzu, krytycy i reszta pozostałych zdywersyfikowanych oraz