Chciałbym pisać może i o czymś innym, a jednak trzeba o "Kartotece" Tadeusza Różewicza, która w równym stopniu stała się "Kartoteką" Krzysztofa Kieślowskiego. Tu nawias: zbyt pewnie często punktem wyjścia do tych tekstów są jakieś, nazwijmy je tak - sytuacje telewizyjne. Zgodzą się jednak Państwo ze mną, że nie prowadzę tu kącika telewizyjnego, a już na pewno nie pisuję recenzji. Po prostu - telewizja jest na tyle obecna w naszej zgrzebnej codzienności, że nierzadko bywa pretekstem do rozmów towarzyskich. "Kartotekę" nadano w poniedziałkowym Teatrze TV, a dziś, we wtorek, z kilkoma ludźmi mówię głównie o tym spektaklu. Może jeszcze więcej o reżyserze Krzysztofie Kieślowskim. Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy świadkami formowania się pięknej indywidualności i właśnie ten proces wchodzenia artysty w nasze prywatne życie umożliwia telewizja. Każde spotkanie z Krzysztofem Kieślowskim pozostawia w nas jakiś ślad, a nie mam tu na myś
Tytuł oryginalny
Głos pokolenia
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Nr 36