Wielbiciele talentu i urody Wioletty Białk wielkiej gwiazdy Gliwickiego Teatru Muzycznego od dawna czekali na przedstawienie, w którym ich ulubienica byłaby tylko sam na sam ze swoją publicznością. I doczekali się, bo na afisz GTM wchodzi właśnie "monodram muzyczny na aktorkę, kapelę i stare kino", czyli "Bulwar zdradzonych marzeń" . Z Wiolettą Białk w roli bohaterki!
Bohaterka ma zaś na imię Jagoda i pędzi z początku miły i spokojny, ale monotonnie jednostajny tryb życia. Ot, praca na poczcie w małym miasteczku, w domu mąż i synek, wokół wciąż te same twarze. Może dlatego, a może z zupełnie innych powodów, Jagoda ucieka czasem z tego świata w marzenia i tajone tęsknoty. W swojej wyobraźni zostaje wielką sceniczną diwą, błyszczącą w świetle jupiterów i zachwycającą publiczność, która nieomal nosi ją na rękach. Marzenia jednak, jak wiadomo, mogą się spełniać albo nie. I warto o tym pamiętać, żeby nie przeżyć goryczy rozczarowania. Z drugiej strony, kto nie marzy, ten zwyczajnie więdnie, więc życiowa mądrość polega na tym, żeby świat fantazji i świat realny równoważyć. I o tym jest przede wszystkim sztuka, według scenariusza i w reżyserii Roberta Talarczyka. I dlatego też, nie przypadkiem, nawiązuje ona do tytułu słynnego filmu "Bulwar zachodzącego słońca"... Przestawienie jest popisem