"The Rocky Horror Show" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Och-teatrze w Warszawie. Pisze Wojciech Orliński w Gazecie Wyborczej.
"Naprawdę się podnieciłem, widząc, jak Janette Scott walczy z tryfidem, który pluje jadem i zabija. Był tam też Flash Gordon w srebrnej bieliźnie, ale coś poszło nie tak między Fay Wray i King Kongiem - zaplątali się w zwoje celuloidu" - to mój swobodny przekład prozą fragmentu piosenki "Science Fiction Double Feature", od której zaczyna się spektakl "Rocky Horror Show". Andrzej Ozga, pisząc polskie teksty piosenek, darował sobie te nazwiska. Pewnie słusznie, bo kto dzisiaj pamięta Janette Scott, niegdysiejszą gwiazdę kina klasy B, która poza "Dniem tryfidów" (1962), filmem o eksterminujących ludzkość morderczych roślinach, zagrała też w takich protoerotykach, jak "The Beauty Jungle" (1964) czy "Bikini Paradise" (1967)? Przywołuję fragmenty tekstu zagubione w tłumaczeniu, bo dobrze oddają istotę tego musicalu. To hołd dla klasycznych filmów grozy i fantastyki z lat 50., zafiksowany na ich erotycznych podtekstach - na tych wszystkich hożyc