"Giselle" Adophe'a Adama w choreogr. Emila Wesołowskiego, Izabeli Sokołowskiej-Boulton i Wojciecha Warszawskiego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku oraz "Giselle" Adolphe'a Adama w oprac. choreogr. Ewy Głowackiej i Zofii Rudnickiej w Operze Wrocławskiej. Pisze Katarzyna Gardzina-Kubała w Ruchu Muzycznym.
Ten najsłynniejszy balet romantyczny, jeden z nielicznych, które przetrwały do naszych czasów bez przerwy w swym scenicznym żywocie oraz bez potrzeby rekonstrukcji, przeżywa obecnie renesans. Wznawiają go i wystawiają coraz liczniej teatry na świecie, a romantyzm wraca do łask. Jedne zespoły pieczołowicie przechowują klasyczną XIX-wieczną wersję Jeana Coralliego i Jules'a Perrota, inne pozwalają na twórcze poszukiwania wybitnym choreografom współczesnym, jak Akram Khan, który swoją "Giselle" przygotował dla English National Ballet w 2016 roku. W obecnym sezonie aż dwa polskie zespoły postanowiły przywrócić "Giselle" do swojego repertuaru i to w odstępie zaledwie dwóch tygodni. A co najbardziej zaskakujące, obie premiery - Opery Bałtyckiej w Gdańsku [na zdjęciu] i Opery Wrocławskiej - choć różniące się potraktowaniem i scenicznej wizji, i opowieści, i materii choreograficznej, zachowały ducha tego romantycznego baletu i mogły zaspokoić najwy