EN

1.10.1996 Wersja do druku

Gimpel idzie do nieba

Ciołek, osioł, kiep, gamoń, głąb, dureń i głupek. Poczciwy piekarz Gimpel ufał, że współmieszkańcy Frampofa obdarzyli go tylko tymi siedmioma imionami. Wierzył do końca w dobro i sprawiedliwość. Doczekał się jej za grobem: pół wieku temu opowiadanie o nim napisał Isaac Bashevis Singer, a teraz, na scenie, zagrał go Jerzy Święch. Opowiadanie Singera to monolog ty­tułowej postaci. W obliczu stojącej za drzwiami śmierci Gimpel przypomina sobie całe życie. Za upokorzenia i cier­pienia, których doznał, nie obwinia ni­kogo. Nie myśli nawet że zachowywałby się inaczej, gdyby wszystko jeszcze raz miało się zdarzyć. No bo jak mógł kiedyś nie uwierzyć; że jest koniec świata i jego rodzice powstali z grobu, skoro wszyscy mu to wmawiali, że w Turobinie spadł księ­życ, że na niebie odbywa się targ, a nad dachem przeleciała krowa i zniosła mo­siężne jaja... Najważniejszą osobą w życiu i w opo­wieści nieszczęśnika była Elke - lad

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gimpel idzie do nieba

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta w Krakowie nr 229

Autor:

Marek Mikos

Data:

01.10.1996

Realizacje repertuarowe