Moje zażenowanie rosło z każdą minutą. Mogłabym to przedstawienie odebrać zupełnie inaczej, gdyby za moimi plecami co chwilę nie odzywały się krzyki: "Ale cyce pokazuje!", "Teraz majtki!" (to do Julii, gdy zdjęła buty), a zaraz potem "Seks, będzie seks!" - pisze czytelniczka Gazety Wyborczej - Stołecznej, która obejrzała "Romea i Julię" w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Spektakl Teatru Powszechnego w reżyserii Grażyny Kani jest próbą współczesnego spojrzenia na sztukę Szekspira. Premierę miał w maju, został bardzo dobrze oceniony przez krytyków. Nasza czytelniczka obejrzała go w ostatni wtorek. Ale wolałaby nie widzieć. Drukujemy list, który skierowała do teatru, i jego odpowiedź. LIST Szanowni Państwo, Jest mi niezmiernie przykro, że piszę do Państwa w związku z nieprzyjemnym wydarzeniem, jakim był wczorajszy wieczór spędzony w Teatrze Powszechnym na sztuce "Romeo i Julia". Chodzę do teatru bardzo często i jeszcze nigdy nie byłam tak rozczarowana. Nie samą sztuką, ale zachowaniem publiczności. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak teatr mógł pozwolić na to, aby niemal całą publiczność (choć jednak nie całą!) stanowiła młodzież w wieku szkolnym. Nie byli to poważni maturzyści, ale dużo młodsi uczniowie. Policzyłam, ile w Teatrze Powszechnym na widowni Sceny Dużej jest miejsc - ok. 330. Ja s