V Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Impreza w Teatrze Na Woli daje radość obcowania z artystami, którzy nad chęć zdobycia łatwej popularności przekładają nieustanne doskonalenie własnych umiejętności. Mimem nie można zostać z dnia na dzień dzięki programom telewizyjnym poszukującym idoli. Mimowie nie występują w wielkich salach, im pozostają kameralne scenki. Nie są bohaterami efektownych widowisk, lecz skromnych spektakli, które od widzów wymagają skupienia. Mogłoby się więc wydawać, że ich sztuka nie przystaje do dzisiejszych czasów. A jednak ma się dobrze, o czym świadczy piąty już festiwal jejpoświęcony. Pozostaje wierna własnej tradycji, a jednocześnie zmienia się, adaptując do swych potrzeb zdobycze współczesnego teatru. Tradycjonalistą jest na przykład Amerykanin Gregg Goldston [na zdjęciu], mistrz najtrudniejszej specjalności, jaką jest solowy występ. Tak jak legendarny Marcel Marceau dał w drobnych etiudach popis perfekcyjnych umiejętności, zachwycając