- Wiele scen prywatnych nastawionych jest przede wszystkim na rozrywkę, bo muszą się utrzymać. I coraz bardziej rozrywkowe stają się teatry dotowane przez państwo. Kiedyś małe ośrodki stawiały na ambitny repertuar, którym chciały się wyróżniać. Teraz starają się schlebiać gustom - mówi Gabor Mate z Węgier, który wystawił w Warszawie sztukę o Wojciechu Bogusławskim.
Rzeczpospolita: Co Węgrzy wiedzą o Wojciechu Bogusławskim? Gabor Mate: Myślę, że dosyć sporo. Najpierw zapoznali się z jego postacią dzięki powieści Gyórgy Spiró "Iksowie". Wywołała ona duże zainteresowanie i stała się inspiracją do napisania przez niego dramatu "Szalbierz", chętnie granego w teatrach węgierskich. W Polsce spojrzenie Spiró na pełne intryg środowisko ojca teatru polskiego Wojciecha Bogusławskiego i na niego samego jako geniusza, ale i kabotyna, wywołało burzę. Zarzucano Spiró szarganie narodowych świętości. To było dla nas duże zaskoczenie. Spiró od lat jest znawcą i admiratorem polskiej kultury. Przełożył na węgierski wszystkie dramaty Wyspiańskiego, niektóre utwory Gombrowicza, a "Szalbierz" to jedno z największych osiągnięć w powojennym teatrze węgierskim. On na pewno zna ludzi, dobrze rozumie teatr i potrafi o tym pisać. Jednak do Bogusławskiego jako ojca polskiego teatru narodowego mamy inny stosunek niż Węgrzy.