"Smycz" w reż. Natalii Korczakowskiej z Teatru Polskiego we Wrocławiu na festiwalu Genius Loci w Nowej Hucie. Pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.
Z boku sceny, na pomoście zakończonym lustrem siedzi mężczyzna: zgarbiony, niechlujnie ubrany. Nieruchomo. Zza ciemnych okularów - patrzy w widownię. Jego ręce spoczywają na kolanach. Nieruchomo. Mówi fragment tekstu Samuela Becketta ("Nieruchomo"), potem słowa piosenki zespołu Łona ("Włamywacz"). Każdy jego ruch wymaga ogromnego wysiłku - nie tyle mięśni, co woli. Tak zaczyna się i kończy autorski recital Bartosza Porczyka - "Smycz". Te sceny: pierwsza i finałowa stanowią pewnego rodzaju klamrę spektaklu oraz kontrastują z żywiołowością tego, co dzieje się między nimi. Aktor/postać wstaje w końcu z krzesła, nadal zgarbiony z trudem podchodzi do stojącego w centrum sceny mikrofonu. Twarz ma wybieloną, jest ogolony na łyso. Wygląda trochę jak manekin, gotowy przyjąć na siebie kolejne ubrania/skóry. Gdy zaczyna śpiewać - staje się zupełnie inną osobą: pewną siebie, żywiołową. Od tej pory - żonglując fragmentami różnych tekstów - b�