"Szwajcarzy się przeżyli", konstatuje w "Scenariuszu dla trzech aktorów" Bogusław Schaeffer mając zapewne na myśli tamtejszych dramaturgów, a może także słynną ongiś szwajcarską piechotę. Przeżyli się więc Frisch i Durrenmatt, przeżył się (zdaniem Schaeffera) rumuński Francuz Ionesco, a najnowsza premiera tarnowskiego teatru pozwala domniemywać, że procesowi temu uległ także najbardziej skandaliczny ze skandalicznych (dramaturgów"), "święty" Jean Genet. Przyznam, że moje recenzenckie narzędzia są nieco bezradne wobec tego, co wydarzyło się w piwnicy byłej "Zachęty" w ostatni sobotni wieczór. Właściwie wystarczyłoby skonstatować, że dnia tego i tego odbyła się premiera... I tyle. Ten spektakl jest ani dobry, ani zły. Nie ma ani specjalnych atutów, ani wad. Oglądałem go w poczuciu absolutnej bierności i dlatego chętnie porozmawiam z tymi których wzruszył i zafascynował. Wszystko w nim zdawało mi si
Tytuł oryginalny
Genet się przeżył
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas Krakowski nr 8